To będzie felieton inny niż zwykle. Zazwyczaj staram się bowiem Czytelnikom "GW" odsłaniać kulisy
sportu, które znam, mogę publicznie przekazać, a o których nie można gdzie indziej przeczytać. Ale tym razem zrobię wyjątek.
Otóż to było tak. Dobre osiem lat temu na łamach "Tygodnika Żużlowego" napisałem polemiczny artykuł pt.: "Uglik za Bartkowiaka!". Tak jak i teraz, jeszcze wtedy nie filozof i nie doktor, lecz redaktor Jacek Uglik zaatakował ówczesnego prezesa klubu, w mentorskim tonie, głosząc ex cathedra, co powinno zrobić się w zielonogórskim klubie, by było lepiej. Otóż objawił nam się zbawca! Wszystko wie! Przecież w środę popełnił artykuł zatytułowany "Dlaczego ZKŻ przegrywa". Więc po latach zgłaszam nowy wniosek: Uglik za Dowhana!!! Owszem, ani prezes Barkowiak nie był, ani prezes Dowhan nie jest idealny. Trzeba być otwartym, słuchać i udoskonalać się. Ale jak słuchać ludzi, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia i są teoretykami?! A jeżeli dr Uglik czuje się na tyle mocny, mądry i jest panaceum na chorobę toczącą od lat zielonogórski żużel, to w randze prokurenta ZKŻ SSA zapraszam do klubu, deklaruję, że dam dobrą pensję na okres próbny i w praktyce rozpoczniemy proces naprawy klubu! Naprawdę!
Zorientowanie w temacie, oderwanie od żużlowej rzeczywistości, brak znajomości faktografii dra Uglika obrazuje stwierdzenie ze środowego artykułu "niefachowe przygotowanie toru". Otóż na czwartkowym treningu przed meczem z Częstochową na tor wyszli: Protasiewicz, Dobrucki, Iversen, Zengota, Janas i toromistrz. Zawodnicy powiedzieli, co i jak ma zostać przygotowane. Zostało. Potwierdzili, że jest właśnie tak, jak chcieli. W piątek przed meczem - identyczny obrazek. Efekt: 38:52. Argument toru więc odpada. Gdzie zatem tkwi przyczyna? Zachęcam do odwiedzenia strony internetowej Piotra Protasiewicza i poznania jego opinii. Tam jest napisane sedno sprawy. Winę za
wynik drużyny ponoszą zawodnicy! Ja ze swej strony dodam, że należy oddzielić winę od odpowiedzialności. Wina lub zasługa, zgadza się: zawodnicy. Posezonowa odpowiedzialność za wynik zespołu: trener. Odpowiedzialność za całokształt finansowo-organizacyjno-sportowy klubu: prezes. I taka jest struktura.
Autor zarzuca jakieś spięcia z Pedersenem, Hamillem sprzed lat. A gdzie ich nie ma? Nicki jeździ ostro, bywa raptowny, kiedyś komuś zajechał drogę - i wielki mi ambaras. Hamill był już sportowym emerytem, miał już wszystko i wszystkich w nosie. Co można było zrobić? Ja nie wiem. Może "praktyk", "prezes" Uglik wie? Odrzucając już tę ironię, mówię śmiertelnie serio: jeśli ktoś chce pomóc, niech przyjdzie, damy możliwość działania. A my będziemy obserwować i mądrzyć się. Tak jest najłatwiej.
Filozofowie do filozofii! Literaci do piór! Żużlowcy do skutecznej jazdy!