Słoweniec Saso Filipovski należy do trenerów, którzy przywiązują się do wymyślonego przez siebie ustawienia piątki tzw. starterów. Gdy kilka miesięcy temu uznał, że Stelmetowi najlepiej wyjdzie rozpoczynanie spotkań w układzie: Koszarek, Zamojski, Hosley, Cel, Hrycaniuk, trzyma się tego dość konsekwentnie. A jednak w piątek uczynił wyjątek. Miejsce Hrycaniuka zajął Jure Lalić.
Niestety, nie da się powiedzieć, że ta zmiana wstrząsnęła Polskim Cukrem i jednocześnie dodatkowo dozbroiła Stelmet. Wyszło nawet na odwrót. Tzn. Lalić w niespełna minutę złapał dwa faule. A cała zielonogórska piątka zaczęła mecz tak źle, jak chyba już dawno jej się nie zdarzyło.
Dobrym zwyczajem w hali CRS kibice na stojąco czekali na pierwsze trafienie gospodarzy. Czekali, czekali tak przeszło trzy minuty. I doczekali się dopiero, gdy faworyt przegrywał 0:10. I gdyby tak tylko troszkę zaokrąglić wynik, okazałoby się, że przewagę z przespanego przez Stelmet startu goście z Torunia dowieźli do końca pierwszej kwarty. Ich gra, cechująca się skutecznością rzutów, bezdyskusyjną przewagą w dziedzinie zbiórek, zmiennością systemów obrony, sprawiała Stelmetowi problem.
Koszykarze Polskiego Cukru zaproponowali zielonogórskim koszykarzom, by ci próbowali rozbijać obronę rzutami z dystansu. Stelmet podjął wyzwanie. Może chciał, może musiał. Dość, że w dwie kwarty spróbował aż 18 razy trafić za trzy punkty, a to tylko o 3 razy mniej niż np. przez całe spotkanie sprzed tygodnia w Kutnie. I w sumie zespół z Zielonej Góry nie wypadł w trójkobraniu bardzo źle. Skuteczność dotykała niemal 40 proc. Ale stale wygrywała ekipa z Torunia. Zbiórkami, punktami zdobywanymi spod kosza, starannością, minimalizowaniem ryzyka strat - takimi środkami Polski Cukier trzymał się kilka kroków z przodu. LaMarshall Corbett prowadził swoich kumpli do sukcesu. Do półmetka się udawało. Gracze z Torunia prowadzili 47:40.
Zielonogórscy kibice ciepło - oklaskami - przyjęli z powrotem w drużynie Amerykanina Chevona Troutmana. Okres zawieszenia uszczknął jednak coś z dyspozycji Chevona, a w każdym razie minutowo, punktowo i zbiórkowo Chevon nie dobił do swoich średnich. Inna rzecz, że Aaron Cel, któremu Troutman zwykle daje zmiany, w piątek rzucał w zgodzie z tym , jak się nazywa -
celnie. Trzeba wręcz dodać, że dużo i celnie. Zasłużył na tytuł MVP meczu. Znaczący był jego udział w tym, że pod koniec trzeciej kwarty Stelmet pierwszy raz w meczu przejął prowadzenie (62:60). Polski Cukier złapał wtedy dodatkowy problem. Sean Denison schodził z boiska z rozbitym łukiem brwiowym. I sugestywnie podpowiadał sędziemu, że zabrakło gwizdka, gdy któryś z graczy Stelmetu łokciem mu ten łuk rozbijał.
Bez Denisona koszykarze z Torunia dociągnęli jeszcze do końca trzeciej kwarty z remisem 64:64. Jednak szanse Stelmetu rosły, ponieważ obrona zyskiwała poziom, który wcześniej czy później pogrąży niemal każdego rywala w
Tauron Basket Lidze.
Polski Cukier dzielnie i zawzięcie bił się, żeby złamać powyższą regułę. Wygrzebał się z krótkiego zastoju po szatańskiej trójce Williama Franklina. A na dwie minuty przed końcem po akcji 2+1 Cobetta znów ściskał w garści prowadzenie. Jednak porywający finisz kupił zielonogórskim kibicom Aaron Cel. Dzięki Troutmanowi kilka minut odpoczął. I w arcyważnym momencie znów zagrzmiał z dystansu.
Nie wszystkie fakty z ostatniej minuty podobały się fanom w CRS. Na 35 sekund przed końcem twierdza
Zielona Góra była w poważnym zagrożeniu, Stelmet przegrywał 82:84. Ale miał
piłkę po swojej stronie.
Łukasz Koszarek z klasą i rutyną rozegrał akcję. Ukoronował występ z 14 asystami(!) rozstrzygającym rzutem za trzy pkt. Bo chwilę później na podobną odpowiedź nie zdobył się Franklin. Niemniej koszykarze z Torunia wyjeżdżali z Zielonej Góry z przekonaniem, że są w dyspozycji, która pozwoli im załapać się do play-off.
STELMET ZIELONA GÓRA - POLSKI CUKIER TORUŃ 85:84
KWARTY: 17:25, 23:22, 24:17, 21:20
STELMET: Cel 24 (6), Koszarek 19 (4), Hosley 12 (2), Zamojski 5 (1), Lalić 0 oraz Hrycaniuk 10, Robinson 8 (2), Chanas 4, Troutamn 3.
POLSKI CUKIER: Corbet 19 (1), Denison 14 (1), Frankllin 10 (2), Zyskowski 8 (2), Lisewski 6 oraz Sulima 13, Comagić 12, Jankowski 2, Radwański 0, Perka 0.